Nie było momentu zwycięstwa.
Nie było decyzji.
Po prostu przestałem przyspieszać.
⸻ Przez długi czas myślałem, że ścigam się z innymi.
Z czasem.
Z oczekiwaniami.
Z wersją siebie, którą ktoś kiedyś uznał za właściwą.
Prawda była prostsza.
Ścigałem się z ciszą, która mogła mnie dogonić, jeśli się zatrzymam.
⸻ Zatrzymanie nie przyszło nagle.
Przyszło między jednym „jeszcze tylko” a drugim.
Zauważyłem, że nie muszę odpowiadać od razu.
Że świat się nie rozpada, kiedy nie domykam dnia do końca.
Że nic się nie dzieje, kiedy przez chwilę nie jestem potrzebny.
To było zaskakujące.
⸻ Ojciec się nie ścigał.
On po prostu szedł.
Ja biegłem, bo wiedziałem, że można szybciej.
Nie zauważyłem, kiedy bieg stał się jedynym trybem.
⸻ Kiedy przestajesz się ścigać, rzeczy nie stają się lepsze.
Stają się wyraźniejsze.
Słyszysz myśli, które wcześniej ginęły w ruchu.
Czujesz zmęczenie, które nie jest już dowodem wartości.
Zaczynasz zauważać momenty, które wcześniej mijałeś, bo były zbyt ciche.
⸻ Piszę to oczywiście o sobie.
Inni ludzie potrafią zwalniać naturalnie.
⸻ Zatrzymanie nie daje odpowiedzi.
Zabiera wymówki.
I to jest jego największa trudność.
⸻ Gdy przestajesz się ścigać, nie wiesz od razu, co dalej.
Nie pojawia się plan.
Nie pojawia się sens.
Pojawia się przestrzeń.
I pierwszy raz nikt nie mówi, co z nią zrobić.
⸻ 🔹 Zdanie-nóż Nie przestałem się ścigać, bo wygrałem.
Przestałem, bo zrozumiałem, że bieg był odpowiedzią na pytanie, którego nigdy nie zadałem.